7 czerwca ruszyły szczepienia dzieci w wieku 12-17 lat. Pfizer kilka dni temu podał, że potwierdził skuteczność szczepionki w grupie wiekowej 5-11 lat. Poznański lekarz epidemiolog dr n. med. Tomasz Ozorowski nie jest entuzjastą szczepień najmłodszych poniżej 15. roku życia, ponieważ nie ma pewności co do ich konieczności oraz bezpieczeństwa dzieci.
Zobacz też: Znamy decyzję w sprawie trzeciej dawki szczepionki:
Uważa, że do każdej sytuacji należy podchodzić indywidualnie, a rodzic powinien odpowiedzieć sobie na pytanie, czy małe dziecko będzie mieć kontakt z osobą narażoną na ciężki przebieg zakażenia. On sam zaszczepił swoje 12-letnie dziecko tylko ze względu na chorego dziadka.
- Jak widzimy, w większości dzieci przechodzą zakażenie koronawirusem bardzo łagodnie. Ryzyko pobytu w szpitalu i powikłań jest u nich bardzo niskie. W przypadku Delty sytuacja wygląda podobnie
- zauważa dr Ozorowski.
- Jednak nie ulega wątpliwości, że należy szczepić osoby narażone na ciężki przebieg COVID-19, osoby starsze i służbę zdrowia
– dodaje.
Zwraca uwagę, że spóźniono się ze szczepieniami dzieci.
- Biorąc pod uwagę zakaźność wirusa Delta, do końca roku większość niezaszczepionych dzieci i młodzieży uczęszczających do szkoły przechoruje COVID-19, ale dzięki szczepieniom nauczycieli i pracowników szkoły mogą czuć się zdecydowanie bezpieczniej
- dodaje i podkreśla, że nie można zapomnieć o stosowaniu środków ochrony indywidualnej: maseczek i płynów do dezynfekcji.
Odnosząc się do kwestii lockdownu i ewentualnego zamknięcia szkół, w szczepieniach widzi nadzieję.
- Dzięki szczepieniom zakażenia nie będą ciężkie, więc nie ma potrzeby dezorganizować życia szkolnego, społecznego i ekonomicznego
- wyjaśnia dr Ozorowski.
Sprawdź też:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?